#aliceinchains #aicband #aic #aliceinchainsband #grunge #alternativemetal #rock #rockmusic #rockband #heavymetal #darkmetal #mikestarr #laynestaley #jerrycan Alice in Chains’ “Would?” was written in memory of Andrew Wood (1966-1990). Mr. Wood was himself a prominent-professional musician and the personal friend of Jerry Cantrell, one of the leaders of Alice in Chains. But more specifically to the context of the track, Andrew died of a drug overdose. And the lyrics utilized in the song, albeit their ambiguity, seem to insinuate that the singer is taking on the role of a drug addict ( Andrew Wood) himself. In fact they have been explained as being relayed from the perspective of someone who has gone to drug rehab and has now come out. Basically, the idea they point to is that the user is partaking in such a practice as a means of escape. However, by engaging in such a dangerous act to achieve this goal, he is putting his life at risk – and is well aware of such. Thus a good portion of the lyrics are dedicated to him questioning if he is in fact tempting fate. Indeed “Would?” is a very inquisitive, introspective track, as the title suggests. And the overall insinuation is that, in spite of recognizing this danger ( addiction), the narrator indeed “goes too far” in his quest to “get home”. Conclusion So all things considered, this song does a very-good job of encapsulating the trials and tribulations of a drug addict. The narrator is on a trip that he recognizes may very well be his last. But at the same time he can’t help but to keep indulging in order to reach a specific destination which in the end, as usual, eludes him. And overall, being that it is indeed somewhat of a eulogy, there is a sense of sadness, as the singer does not appear as a harmful or bad person at all. And this effect was likely intentional, as Alice in Chains wanted to put forth a narrative “directed towards people who pass judgement”. As such, its subject can be viewed as someone who has “made a big mistake” by trying to realize fulfillment in life via a practice which does not yield such results. Facts about “Would?” Andrew Wood was best known as the lead singer of a band he helped form called Mother Love Bone. And besides Jerry Cantrell, the sole writer of “Would?”, Chris Cornell (1964-2017), the lead singer of Soundgarden, also wrote a couple of songs in his memory. “Would?” was produced by Alice in Chains. And the track came out, via Columbia Records, on 7 June 1992. It originally appeared on the Original Motion Picture Soundtrack for the movie “Singles” (1992), though shortly thereafter it was also featured on Alice in Chains’ second album, “Dirt” (1992). And an acoustic rendition of “Would?” also made the playlist of Alice in Chains’ “MTV Unplugged” album in 1996. The music video to “Would?” was directed by both Josh Taft and Cameron Crowe. It earned the honor of being recognized as the Best Video from a Film at the 1993 edition of the MTV Video Music Awards. And the song charted on the UK Singles Chart and Billboard’s Mainstream Rock listings, as well appearing on the European Hot 100 Singles and on music charts in a few other countries.
MERCH LINK:Check out our MERCH! by clicking the link below:https://teespring.com/stores/music-recording-network-storeBlocked Reactions: For Blocked Reactions
[Intro] Oto ja zwiedziony przez mojego Pana Wierzyłem we wszystko jak dziecko, od tamtej pory mnie nie opuszcza [Refren 1] I znów zalewa mnie fala Ten sam, stary odlot Więc popełniłem wielki błąd Spróbuj choć raz postawić się na moim miejscu Unoszące się na wodzie ciało, wokół pustka Wznoszę się, choć to tylko chwilowe rozwiązanie [Refren 1] I znów zalewa mnie fala Ten sam, stary odlot Więc popełniłem wielki błąd Spróbuj choć raz postawić się na moim miejscu [Refren 1] I znów zalewa mnie fala Ten sam, stary odlot Więc popełniłem wielki błąd Spróbuj choć raz postawić się na moim miejscu [Refren 2] Mylę się? Zawędrowałem za daleko, by wrócić do domu? Przepadłem? Zostawiłem cię tu samą [Refren 2] Mylę się? Zawędrowałem za daleko, by wrócić do domu? Przepadłem? Zostawiłem cię tu samą [Wyjście] Ja spróbowałem a ty? Wyślij Niestety coś poszło nie tak, spróbuj później. Treść poprawki musi być wypełniona. Dziękujemy za wysłanie poprawki.
Tłumaczenie „Rooster” Alice in Chains z angielski na grecki Deutsch English Español Français Hungarian Italiano Nederlands Polski Português (Brasil) Română Svenska Türkçe Ελληνικά Български Русский Српски العربية فارسی 日本語 한국어

ąc Would × Alice in Chains Ta piosenka jest dostępna tylko z iSing Plus Odblokuj lub #muzyka zagraniczna #rock mjolnir 580 odtworzeń 5 nagrań Za mały ekran 🤷🏻‍♂️ Rozszerz okno swojej przeglądarki, aby zaśpiewać lub nagrać piosenkę Ty śpiewasz partie niebieskie Twój partner śpiewa partie czerwone Wspólnie śpiewacie partie żółte Zobacz podział tekstu Prosimy czekać, nagrywanie zakończy się za 10s Aby zaśpiewać całą piosenkę aktywuj Zobacz więcej 0:00 0:00 / 0:00 Pełny ekran Podział tekstu w duecie Would – × Alice in Chains mjolnir × Mikrofon Kamerka Włączona Wyłączona Nie wykryto kamerki Dostosuj przed zapisaniem Wczytywanie… Własne ustawienia efektu Pogłos 0 Delay Siła 0 Czas 0 Sugerowana wartość: Chorus 0 Overdrive 0 Equaliser Siła 0 Dubler 0 Głośność Wokal 75% Podkład 75% Synchronizacja wokalu Gdy wokal jest niezgrany z muzyką! Efekt wokalu Plus Brak Pogłosowy Studio Przestrzeń Rock Stwórz własny Własny Siła efektu 100% Filtr video Plus 0:00 0:00 0:00 Trwa przetwarzanie: Trwa przesyłanie: 0% Przesyłanie zakończone Nowe nagranie: Would - × Alice in Chains Zaśpiewaj Tekst piosenki Nagrania (5) Duety (1) Tekst piosenki: Would Teskt oryginalny: zobacz tłumaczenie › Tłumaczenie: zobacz tekst oryginalny › Brak tłumaczenia! Pobierz PDF Teledysk Brak teledysku Informacje #muzyka zagraniczna #rock Słowa: brak danych Muzyka: brak danych Rok wydania: brak danych Płyta: brak danych Ostatnio zaśpiewali piotr48 agatamorawskalazarz agatamorawskalazarz maybetomorrow mjolnir Zaloguj się, aby dodać komentarz. Nie masz konta? Zarejestuj się! 0 komentarzy Brak komentarzy Najnowsze Ranking nagrań Nagrania znajomych Jeszcze nikt nie nagrał tej piosenki Nagraj się! Najnowsze Ranking duetów Jeszcze nikt nie stworzył duetu do tej piosenkiStwórz nowy duet lub zobacz wszystkie duety Nagraj się! Pobierz za darmo Śpiewaj równieżw aplikacji! Polecane nagraniaPolecane Najnowsze nagraniaNajnowsze Brak nagrań Brak nagrań Zgłoś naruszenie

thank you guys for coming and supporting my channel. make sure to please hit that thumbs up and subscribe! if you would like to donate to the channel here ar
ALICE IN CHAINS – “Black Gives Way To Blue”; 2009 Virgin Records Zdarzyło mi się bodaj dwukrotnie, w tych „boxowych rozważaniach”, opisując albumy z początku lat 90-tych ub. wieku, którym nie dane było odnieść sukcesu komercyjnego na jaki niewątpliwie zasługiwały, poniosły klęskę sprzedażową, bądź też rozeszły się w nakładach urągającym twórcom liczącym na ekspansję swojego produktu na światowym rynku fonograficznym wyjść z sugestią, że przyczyn takiego stanu rzeczy w znacznym stopniu upatrywać należałoby w przypadającej w tamtym okresie ekspansji zalewającego muzyczny świat nurtu zwanego „grunge”. Dzieląc się tą sugestią, nie miałem na myśli żadnych złych intencji, choć naturalnie. to spostrzeżenie, mogło wskazywać na co najmniej znaczny stopień nietolerancji piszącego na tenże muzyczny trend – zupełnie niesłusznie! Po dziś dzień mam swoich faworytów wśród przedstawicieli tego nurtu, a niniejszy wpis jest tego potwierdzeniem. Czymże zatem jest, a właściwie było to muzyczne zjawisko, które ochrzczono mianem „grunge”? Chris Ingham, autor książkowej publikacji „The Book Of Metal” (© 2002 Carlton Books Limited) w której słuchacze (ci, którym tak niepopularna czynność, jak czytanie nie jest obce) mogą doszukać się próby przybliżenia w postaci krótkich definicji, wszystkich ważnych i znaczących ruchów i nurtów w muzyce popularnej, nie mógł pominąć i fenomenu tej muzycznej mody zza Wielkiej Wody. Pod hasłem „grunge” możemy przeczytać: „Jeśli chodzi o termin „grunge”, który przylgnął do tradycyjnie grających zespołów rockowych, to jego oryginalna pisownia zawiera sześć liter, będących dla większości działających pod tym szyldem grup, niestety nie błogosławieństwem lecz przekleństwem. W jednym tylko szybko minionym sezonie letnim 1991 roku, wraz z wydaniem nirvanowego „Nevermind”, historia muzyki na nowo zapisała w swych annałach znaczenie słowa „grunge”, zaś cała generacja posiwiałych starych rockersów poczęła na nowo zaznaczać swoją zamarłą na wiele lat muzyczną obecność, w czasie gdy wdrażająca nowy i światowy, jak się miało wkrótce okazać trend, młodzież z Zachodniego Wybrzeża pozbyła się swoich bandan, przywdziała flanelowe koszule i zapuściła brody. Nirvana, Pearl Jam i Soundgarden uchodzą za świętą trójcę grunge’u, jednak każde z nich zaproponowało zupełnie różniące się od siebie ale zdecydowanie intrygujące dźwięki. Nirvana wyrosła na garażowym punku protoplastów w rodzaju The Melvins i Sonic Youth, Pearl Jam – wówczas wielcy fani Ramones – łączyło różne generacje słuchaczy, swoją twórczością składając hołd reprezentantom etosu klasycznego rocka pokroju Neila Younga i grupy Free, podczas gdy Soundgarden jawił się jako współczesne wcielenie grup Black Sabbath i Led zeppelin. Dzieliła je zatem muzyczna spuścizna, łączyła zaś wybrzmiewający w tekstach utworów głos pokolenia, stanowiących ujście dla przygnębienia wynikającego z samo niezadowolenia, a także analizujących społeczne zagadnienia. Soundgarden mógł być pierwszym zespołem zrywającym z tego typu „depresyjnym zakotwiczeniem”, desperacko poszukującym drogi dotarcia do szerokiego spektrum słuchaczy. Oni tez podzielali pogląd, że zespołowi niekoniecznie musi towarzyszyć odruch stadny, by zostać dostrzeżonym wśród szerszej publiczności i odnieść sukces, zaś każdy kolejny zbliżający ich ku takiemu założeniu krok dowodził słuszności ich decyzji, z kolei wszyscy obecni na widowni ludzie rozumieli tę potrzebę spełniania własnych marzeń, tym bardziej, że pozwalał im na to drzemiący w tej grupie potencjał. Za wymienionymi wyżej liderami nurtu podążyła wkrótce druga generacja rzekomo mroczniejsza ale też łatwo trafiająca ze swymi propozycjami na szczyty list przebojów; to formacje w rodzaju Stone Temple Pilots, Candlebox i Moist. Z nich wszystkich prawdziwy sukces stał się udziałem jedynie Stone Temple Pilots, który jako jedyny przetrwał próbę czasu. Jak w każdym trendzie, faktycznie w świadomości słuchaczy przetrwały jedynie zespoły z tej głównej listy „A”. Wraz ze śmiercią w roku 1994 niechętnie przyjmującego rolę centralnej, stawianej na piedestale postaci tej generacji, Kurta Cobaina, przestało bić duchowe serce nurtu, zaś jego nazwa powoli zniknęła z czołówek gazet. Jednakże, jak w każdej dobrej generacji, ducha grunge’u możemy wciąż doszukać się na albumach takich wykonawców, jak: Creed, Nickelback i Puddle Of Mudd.”* Właściwie nie znajduję w przytoczonym tekście powodu do kwestionowania punktu widzenia i sposobu ujęcia interesującego nas tematu przez autora publikacji, bo i „grunge” jako taki nie był – wbrew temu, co próbowano wmówić nowemu pokoleniu słuchaczy na pocz. lat 90-tych XX w. – zupełnie nowym i nowatorskim stylem muzycznym (pasjonaci mocnego uderzenia starszej daty zetknęli się z nim, choć oczywiście nie występował on wówczas pod nazwą „grunge”, już dwie dekady wcześniej) a i inspiracje wiodących jego twórców wzorowo przez autora odczytane ale… No właśnie, to ale nie pozwala osobie, która na poznawaniu kapel związanych z tym nurtem zdarła zęby (mleczne) nie zareagować, kiedy w tak ważnej analizie pomija się zupełnie wątek jego ulubieńców z owej krainy, a mianowicie zespołu Alice In Chains? Jak można, nie gryząc się w język , bądź łamiąc pióra/klawisza klawiatury, pisać o świętej trójcy grunge’u, skoro każde dziecko z dowolnego zakątka naszego globu doskonale wie, że podobnie jak istnieje wielka czwórka thrashu, i żadnemu znawcy tego gatunku nie przyszłoby na trzeźwo do głowy, by ten ustalony porządek kwestionować, tak analogicznie sytuacja wyglądała w interesującym nas zjawisku: Alice In Chains, Nirvana, Pearl Jam i Soundgarden (żeby uniknąć nieporozumień wybrałem kolejność alfabetyczną). Ale to jeszcze nie koniec kontrowersji jakie wokół zagadnienia wielkiego nieobecnego w tym zestawieniu zafundował nam autor tego opracowania, bowiem w dalszej jego części możemy dowiedzieć się takich oczywistości, jak: „Twórcy gatunku: Nirvana, Pearl Jam, zespoły grunge: Staind, Nickelback, Creed, Puddle Of Mud. Grupy błędnie zaliczane w poczet reprezentantów sceny grunge, lecz w rzeczywistości nimi nie są: Alice In Chains, Bush, Hole. Albumy, które bezapelacyjnie trzeba mieć w swojej kolekcji: „Nevermind” – Nirvana (1991, Geffen), „Ten” – Pearl Jam (1991, Epic), „Badmotorfinger” – Soundgarden (1991, A&M).”* No i się doczekałem! Oto i powód, dla którego na próżno wypatrywałem wcześniej w tekście nazwy Alice In Chains – niech ktoś mnie uszczypnie, bo nie mogę uwierzyć w to, co przed momentem przeczytałem! Nie wiem czy Chris Ingham jest totalnym ignorantem czy też kierowało nim w owym czasie jakieś uprzedzenie do Alicji… Na pewno jest Brytyjczykiem i już sam fakt pochodzenia tego oryginała wiele wyjaśnia, chociaż w żadnym stopniu go nie rozgrzesza, zaś jego wyboru/werdyktu nie usprawiedliwia. W sferze muzycznych wyborów, preferencji, a już nazewnictwa zwłaszcza, żurnaliści z Wysp mieli odwieczny problem w nawiązaniu porozumienia z resztą Starego Kontynentu, co powyższy przykład zdaje się potwierdzać. Temat brakującego elementu do utworzenia wielkiej czwórki grunge’u nie daje mi jednak spokoju, więc w poszukiwaniu jego rozwiązania przeskakuję kolejne indeksy wspomnianej księgi i zatrzymuje się na literce „A”. Alice In Chains – jest! Co my tu mamy?: „Pomimo bycia obarczonymi odwieczną etykietą zespołu grunge’owego, Alice In Chains było od zawsze grupą reprezentującą oldschoolowy heavy metal.(…)* I jak tu nie zgrzytać zębami i nie rzucać mięsem (bez kości!)? Ukształtowanej muzycznie osobie, takie „rewelacje” krzywdy nie zrobią ale w poszukiwaniu istotnych i – jak by się mogło wydawać – rzetelnych treści dotyczących nowo poznanych wykonawców sięgają po tego typu publikacje ludzie młodzi, zupełnie nieświadomie przekazując „takie rzetelne” informacje dalej w środowisku swoich rówieśników czy przyjaciół i w taki właśnie sposób tworzy się dysonans poznawczy… i to już w samym nazewnictwie. To, że artysta/wykonawca, który zainteresował nas swoją twórczością inspirował się czy też w dalszym ciągu inspiruje dokonaniami jakiejś grupy z przeszłości, nawet jeśli owe wpływy wyraźnie słyszalne są w jego utworach, nie musi być jednoznaczne z tym, że wrzucamy je do tej samej szufladki stylistycznej – to przecież powinno być dla każdego zrozumiałe… ale niestety nie jest! W tym konkretnym przypadku autor wykazywał podobieństwo twórczości (w jego mniemaniu graniczące niemal z imitacją) Alicji do dokonań Black Sabbath. Bzdura, bo jeśli na siłę doszukiwać się jakiegoś wspólnego pierwiastka w twórczości wszystkich zespołów (nie tylko tych znaczących i utytułowanych) ze świata hard’n’heavy, to bezsprzecznie będzie nim wpływ czwórki z Birmingham i tego raczej nie nikt i nic już nie zmieni! Ale dosyć już tego, bo jeszcze ktoś gotów pomyśleć, że wzmiankowanego dziennikarzynę uczyniłem głównym bohaterem kolejnej odsłony „Muzycznych Pomników’, a tak przecież nie jest, więc wracam na właściwe tory i tematu głównego, a jest nim oczywiście grupa Alice In Chains i jej album „Black Gives Way To Blue”. To co prawda materiał z okresu, kiedy grunge było już tylko wspomnieniem odległej przeszłości, zaś na muzycznej scenie działało jedynie kilka zasłużonych dla tego nurtu zespołów, których członkowie zdążyli dawno zrzucić z siebie nie tylko flanelowe koszule ale i glany. Musiało upłynąć siedem długich lat po ogromnej tragedii, jaka dotknęła nie tylko zespół ale i w dużym stopniu cały muzyczny świat. Siedem lat milczenia. Siedem lat trwania w żałobie. Siedem trudnych lat bolesnego przeżywania straty przyjaciela i tyleż lat zmagania z próbą ponownego złożenia w całość tego, co wydawało się nie do odbudowania. Dla fanów zaś równy temu okresowi czas niecierpliwego oczekiwania na… kolejny ruch zespołu. Ale przecież równie dobrze tego kolejnego kroku mogło nie być, a historia grupy w sposób naturalny dobiec końca 5 kwietnia 2002 roku, kiedy z doczesnym życiem pożegnał się frontman i współtwórca alice’owego repertuaru, Layne Staley. Czas dopisał na szczęście dalszą część historii grupy – i jest to w dalszym ciągu piękna karta! Przez ciemne chmury spowijające zespół i skutecznie uniemożliwiające jakiekolwiek twórcze jego poczynania, wreszcie nieśmiało zaczęły przebijać się promienie słońca („When The Sun Rose Again”). Wszystko zdaje się powoli wracać na właściwe tory. Świadczą już o tym pierwsze wersy rozpoczynającego ten krążek utworu („All Secrets Known”): „Hope. A new beginning. Time. Time to start living” . Po takim wstępie chyba każdy fan mógł odetchnąć z ulgą. Alicja na dobre wraca do świata żywych ( a warto w tym miejscu wspomnieć, że jest to zarazem pierwsze wydawnictwo grupy z premierowym materiałem od 14 lat!) i to w jakim stylu! Wiele rzeczy z oczywistych względów musiało ulec zmianie ale na szczęście magia dźwięków, jakimi raczyli nas przez wszystkie lata działalności nie zdołała się ulotnić, grupa nie zboczyła z właściwego kursu, nie wykonała żadnej volty stylistycznej, a tym samym uchroniła nas od terapii szokowej i jej nie dających się przewidzieć w dalszej perspektywie skutków. Ponownie kreują jedyny w swoim rodzaju i niepodrabialny, owiany aurą tajemniczości, podszytej stosowną dawką mrocznej melancholii, alice’owy świat muzycznych dźwięków. Najważniejsze elementy stylu zespołu zostały na szczęście zachowane. Mamy więc ciężkie, walcowate czy może – jak wolałby je pewnie widzieć pan Ingham – sabbathowe gitarowe riffy, utwory utrzymane, jak wcześniej raczej w średnich tempach, programowo zabrudzone lecz niezwykle czytelne brzmienie, znakomite i stanowiące chyba najbardziej rozpoznawalny wyznacznik stylu tej grupy, harmonie wokalne – dwugłosy Cantrella i DuValla,… Wszystko zdaje się pozostawać na swoim miejscu z może nieco bardziej tym razem przesuniętymi akcentami w stronę subtelnie wplecionej w struktury utworów i znacząco je ubarwiającej melancholii. Alicja, choć skrępowana łańcuchami, z właściwą dla swojej twórczości łatwością uwodzi i przenosi słuchacza do krainy jej czarów – muzycznych czarów. Czy znajdzie się ktoś, kto nie ulegnie magii cudownego „My Decision”? Nie sądzę, chyba tylko słuchacz zupełnie pozbawiony wrażliwości lub taki, któremu przysłowiowy słoń nadepnął na ucho. To utwór wyjątkowy, a jego liryczny charakter wynika z wymowy niezwykle emocjonalnego, obrazującego go tekstu. To kompozycja poświęcona zmarłemu kilka lat wcześniej przyjacielowi – wokaliście, Layne Staley’owi. Taki muzyczny majstersztyk, mógł skomponować jedynie twórca niezwykle emocjonalnie zaangażowany dla którego jego podmiot liryczny był istotną częścią jego życia. Stąd też wykonania partii wokalnej mógł podjąć się tylko jej twórca, a efekt jest powalający! Zespół, a właściwie jego centralna postać, Jerry Cantrell, gdyż to on wziął na swoje barki obowiązki głównego kompozytora (choć swoje zaangażowanie i piętno zaczyna tutaj także odciskać nowy nabytek grupy, wokalista Willliam DuVall. Kolejne wydawnictwa grupy dowiodą ponad wszelką wątpliwość o słuszności tego wyboru) i zadbał o należyte urozmaicenie wypełniającej „Black Gives Way To Blue” muzycznej treści. Zwolennicy łagodniejszego, akustycznego oblicza grupy, jakiego byliśmy świadkami na jej niepełnowymiarowych wydawnictwach w rodzaju „SAP”(1992) czy „Jar Of Flies”(1994) z pewnością dadzą się oczarować takim utworom, jak wspomniany już „Your Decision”, „When The Sun Rose Again” czy „Private Hell”. Wyróżnia je bogactwo formy i zdecydowanie mocno zapadające w pamięć linie melodyczne, zaś w ich aranżacjach możemy wyłowić obecność takich instrumentów, jak tabla czy wibrafon. Specjalny charakter ma najkrótszy i zarazem zamykający całość utwór tytułowy. To utwór – hołd dla byłego wokalisty. Warto w tym miejscu wspomnieć o udziale w tej kompozycji gościa specjalnego i to nie byle jakiego. Za partie fortepianowe odpowiada bowiem w niej sam Elton John – i jest to zaiste piękne zwieńczenie znakomitego wydawnictwa! *- tłumaczenie własne Recenzent: Karol F.

Hey! (It may be slightly quiet, nothing else I can do without distorting it)Thanks for checking out my mix of Would? by Alice in Chains featuring both Phil A

Suggestion : I already know the site, don't show me more tips. Don’t show more hints on the site.

A review of the property records, when cross-referenced with Alice in Chains album liner notes and other public records, shows that the Larusta Trust shared the same Bellevue address as the business entity AIC Touring Inc. and VWC Management, a business management and accounting firm that has counted Alice in Chains among its clients in the past.

Alice in Chains po czesku W słowniku polsko - czeski znaleźliśmy 1 tłumaczeń Alice in Chains, między innymi: Alice In Chains. Przykładowe zdania z Alice in Chains zawierają przynajmniej 9 zdań. tłumaczenia Alice in Chains Dodaj Alice In Chains Ale jedna kapela grunge, którą muszę zidentyfikować jako metal, to Alice in Chains. Ale grunge kapela o které si myslím že je metalová, je Alice in Chains. Chociaż żył w czasach Nirvany i Alice in Chains. A to bylo v časech Nirvany a Alice in chains, a kdo ví koho. Alice in Chains ich płyty nieźle się sprzedawały Alice in Chains vydali... svoje první oficiální album. Alice in Chains nic nie wydawali, a Pearl Jam zrobił sobie przerwę. Alice in Chains nic nevydali a Pearl Jam si dali pauzu. Wraz z zespołami Nirvana, Alice in Chains, oraz Soundgarden zaliczany do tzw. Spolu s kapelami Nirvana, Soundgarden a Alice in Chains patří mezi jeho hlavní představitele. WikiMatrix Wzięli więc Alice In Chains. Tak vzali Alice In Chains. Ale jedna kapela grunge, którą muszę zidentyfikować jako metal, to Alice in Chains. Ale grunge kapela o které si myslím že je metalová, je Alice in Chains. Jerry Cantrell z Alice in Chains! Jerry Cantrell z Alice in Chains! Nagrania trwały także w studiu "London Bridge Studio" w Seattle, gdzie nagrywały swoje płyty takie zespoły jak np. Alice in Chains, Soundgarden czy Zakk Wylde. Nahrávání se konalo v prestižním studiu London Bridge Studio v Seattlu, kde nahrávali svá alba takové skupiny jako Alice in Chains, Soundgarden či Zakk Wylde. WikiMatrix Koncerty w Stanach Zjednoczonych otwierał solowy zespół Jerry'ego Cantrella z Alice in Chains, który występował z grupą gościnnie na koncercie w Rexall Place w Edmonton w utworze "It Ain't Like That". Koncerty ve Spojených státech otevírá skupina Alice in Chains, která vystupuje jako host na koncertě v Rexall Place v Edmontonu v skladbě "It Is not Like That". WikiMatrix Najpopularniejsze zapytania: 1K, ~2K, ~3K, ~4K, ~5K, ~5-10K, ~10-20K, ~20-50K, ~50-100K, ~100k-200K, ~200-500K, ~1M T8imuhc.
  • 63m2jws43w.pages.dev/332
  • 63m2jws43w.pages.dev/162
  • 63m2jws43w.pages.dev/101
  • 63m2jws43w.pages.dev/349
  • 63m2jws43w.pages.dev/67
  • 63m2jws43w.pages.dev/157
  • 63m2jws43w.pages.dev/341
  • 63m2jws43w.pages.dev/248
  • 63m2jws43w.pages.dev/361
  • alice in chains would tłumaczenie